sobota, 25 maja 2013

DKMS...DRUŻYNA SZPIKU...RAK KRWI...

Od zawsze tkwiła we mnie chęć pomagania innym ludziom. Od kiedy tylko pamiętam mówiłam,że po mojej śmierci moga wziąć wszystkie moje organy byleby zostawili mi oczy...
Oczy są zwierciadłem duszy i moim niewątpliwym atutem zaraz po skromności:)
Bedąc w ciązy robili w oim mieście akcję DKMS więcej na temat organizacji TU.Oczywiście bez mrugnięcia okiem poszłam dzielnie oddać krew aby zgłosić się do rejestru potencjalnych dawców.
Czekam teraz dzielnie na to aby móc oddać komuś maleńką cząsteczke siebie. Bo przecież czym jest oddanie szpiku w skali daru jaki on daje, najcenniejszego daru jakim jest ŻYCIE!!
Niestety kochaną mi osobe zdyskwalifikował wiek, ponieważ przeszczepy wykonuje się tylko do 45 r.ż.
Jednak gdybym tylko mogła dała bym spuścić z siebie całą krew byleby móc Jej pomóc. Pozostało mi tylko wierzyć, wierzyć,że tak poprostu musi być...
Może mój post pomże choć jednej osobie zgłosić się do bazy. Naprawdę warto pomagać!
My nie tracimy nic, ktoś zyskuje wszystko!!!
Drużyna Szpiku to organizacja namawiająca do zgłoszenia się, oddania tylko maleńkiej próbki pobieranej z jamy ustnej przy pomocy specjalnej bagietki. Za każdym razem chylę czoła przed ludźmi dającymi bezinteresownie wiele od siebie przede wszystkim wsparcia dla ludzi chorych na ostrą białaczkę.
Ich historie wzruszają do kości wyję nawet pisząc o tym a co dopiero widząc jak wielką chęć do życia mają chorzy. Na fanpageu DSZ płyną tysiące ciepłych słów otuch dla osób z rodziny, bo przeciez my także przeżywamy na swój sposób chorobę bliskich.
Za każdym razem widząc ten film płacze niczym w chińskiej bajce...
http://www.youtube.com/watch?v=IszKije7LAc&list=UU5R5RcNzJvoEvf9SF_Cil8g&index=2


piątek, 24 maja 2013

2013...

Teoretycznie ta 13 nie powinna robić wiekszego wrażenia na osobie urodzonej właśnie 13 i w dodatku w piatek...
Jednak z dnia na dzien życie uświadamia mi ,że ten rok jak źle sie zaczął tak coraz bardziej w złą stronę sie rozwija.
Na moja dietę nie mam czasu i o ile juz coś jem w droze między domem a szpitalem to są to najczęściej jakieś fast foody albo batoniki podtrzymujace mnie przy życiu. Codziennie kłądę się spać z zamiarem porannych ćwiczeń i rano pstryk i budzik wyłączony. I tak juz przeszło miesiąc.Mało teo zawiesiłam karnet przed majówką z wielkim zamiarem aktywności w rodzinnym gronie, ale pogoda była tak genialna,że nici z aktywności a karnet do dziś zawieszony.
Żeby wszystkiego było mało to oczywiście znowu przeziębienie ciagnie mi się od miesiąa bo na wyleczenie siebie nie mam czasu.
Oby tak dalej aktóregoś pięknego dnia mój organizm powie dość i padnę na nos.
Kończą mi sie pomysły skąd czerpać energię, może ktoś zaglądający tu ma jakiś pomysł?