Swoim klientkom pytającym mnie ze łzami w oczach "Pani Agato co mam zrobić,żeby nie wyłysieć..." zawsze ze stoickim spokojem tłumaczyłam,że całą ciążę cieszyły się pięknymi bujnymi czuprynami za sprawą hormonów, jednak w momencie odcięcia pępowiny dobre hormony niestety musza wrócić do normy ,a co za tym idzie niestety nasze włosy ,skóra i paznokcie tracą jak za dotknięciem magicznej różdżki nagle moc i blask. Nagle każde mycie i czesanie dla mnie stało się przykrym obowiązkiem. Wiedziałam o tym jak może wyglądać wypadanie włosów, ale widząc na szczotce i w kratce odpływowej tony moich włosów miałam naprawdę wszystkiego dość! Chodziłam tylko i wyłącznie w spiętych ,zaplecionych włosach , a mimo to wszędzie ich było pełno.Najgorsze było znajdowanie ich w rączkach ,bądź buzi Amelki.Płacze i zgrzytanie zębów niestety nie pomagały tak samo jak większość środków,których używałam wcześniej gdy miałam problem z okresową wymianą upierzenia .
Na moim ulubionym włosowym blogu natknęłam się na wpis o Jantarze.

Znalezienie go jednak w moim mieście graniczyło z cudem, ale udało mi się go zamówić do sklepu zielarskiego...Zużyłam dwa opakowania, starałam się codziennie wcierać preparat w skórę głowy i przy okazji wykonywać masaż pobudzający cebulki. Jantar jest mało wydajny, jednak jego cena w stosunku do innych preparatów jest bardzo niska bo buteleczka 100 ml kosztuje ok 10 zł. Włosy po ok miesiącu stosowania nieco mniej wypadały i co mnie bardzo cieszyło pojawił się ogromny wysyp baby hair.
W między czasie mogłam brać tylko witaminy przeznaczone dla kobiet karmiących, żadne tabletki przeznaczone na wzmocnienie włosów nie były odpowiednie, w momencie kiedy Amelka skończyła 6 m-cy dermatolog poleciła mi brać Zincuprin. Co do jego skuteczności, ciężko jest mi się wypowiedzieć, bo wzięłam tylko jedno opakowanie. Wypadanie co prawda zmniejszyło się na jakieś dwa miesiące.
W momencie gdy skończyłam karmić nagle problem jak bumerang wrócił.
Sięgnęłam po kurację Joanna Rzepa
Zaczęłam działać ze zdwojona siłą. Na noc wcierałam ampułkę a rano wcierkę. Oczywiście przy każdej wcierce bardzo wskazane jest wykonywanie masażu, ja staram się,żeby trwał minimum 4-5 minut.
Kuracja z rzepy jest tania ampułki kupiłam za 14 zł/7szt,wcierka 6 zł/100 ml.
Ampułki przelewałam do pojemniczka z atomizerem co bardzo ułatwiło ich aplikacje, ponieważ są one w bardzo niewygodnych i niebezpiecznych szklanych ampułkach. Wcierka jak widać na zdjęciu jest w bardzo wygodnej do użycia buteleczce.
Przy użyciu wcierki trzeba uważać z ilością nakładanego produktu , kilka razy przesadziłam z ilością i włosy wyglądały na nieświeże i były dosyć obciążone (moja skóra ma skłonności do przetłuszczania).
Zużyłam jedno opakowanie ampułek,jedną wcierkę i muszę przyznać,że jestem pod ogromnym wrażeniem,że tak tanie i przede wszystkim POLSKIE preparaty dają naprawdę zaskakująco dobre efekty.
Na swojej głowie przetestowałam kilkanaście produktów zwalczających wypadanie/pobudzających wzrost włosów, od tych tańszych po takie kosztujące ponad 100 zł,ale nie przypominam sobie,żebym miała kiedyś tyle baby hair co teraz zarówno po jantarze jak i po rzepie. Kolejny razpotwierdza się reguła,że nie zawsze droższe znaczy lepsze.
Jednym słowem z czystym sumieniem polecam obie wcierki.
Ja na szczęście już mam za sobą wypadanie włosów po ciąży i faktycznie wychodziły garściami... Teraz mam drugi problem - odrastające włosy :/
OdpowiedzUsuńOgólnie mam długie i ciemne, a dookoła twarzy odstają krótkie, sterczące kłaczki.. wyglądam idiotycznie... ale na to chyba nie ma ratunku :(
Ja wyglądam jakby piorun w miotłę trzasnął, ale cieszy mnie to ,że odrastają:)
OdpowiedzUsuń